wtorek, 3 listopada 2020

PIEROGI Z KIMCHI NA YOUTUBE - zapraszam na kanał

PIEROGI Z KIMCHI NA YOUTUBE - zapraszam na kanał

 Kochani czytelnicy,

nie wiem jak mogłam popełnić taką gafę, ale zapomniałam się z Wami podzielić nowiną, że założyłam kanał na Youtube! Zapraszam do oglądania! 

Oczywiście blog nie znika i będzie miejscem do poruszania tematów innych niż na Youtube lub do rozwijania tych, które poruszę w filmikach. 

Na razie mamy dwa video i to o koreańskim osiedlu napewno zostanie poruszone jeszcze dogłębniej na blogu :) 

ZAPRASZAM do klikania w link poniżej:

PIEROGI Z KIMCHI KANAŁ YOUTUBE



piątek, 23 października 2020

Piekarnie w Korei Południowej - Czy koreańczycy jedzą chleb? - Jaki chleb jedzą Koreańczycy

Piekarnie w Korei Południowej - Czy koreańczycy jedzą chleb? - Jaki chleb jedzą Koreańczycy

Dzisiaj kolejna krótka notka :) Tym razem o piekarniach!

Zastanawialiście się kiedyś czy Koreańczycy w ogóle jedzą chleb? Albo ciastka?

Tutaj znajdziecie odpowiedź.

Otóż, proszę Państwa, Koreańczycy też jedzą chleb, chociaż chleb jest tu słowem lekko nad wyraz. W Korei wszystko co pieczone z mąki nazywa się chlebem, czy to drożdżówka, czy to ciastko z kremem czy pieczywo czosnkowe, na wszystko mówi się czyli chleb. No, na torty mówi się 케이크 od angielskiego cake. No, ale nie odbiegając zbyt daleko od tematu, tak jak wspomniałam, Koreańczycy też jedzą chleb i to dość często, ale bardzo rzadko traktują go jako pełnowartościowy posiłek, raczej jako przekąskę, coś co się je po prawdziwym posiłku. Ja nie zbyt często jem chleb, ale jak mi się czasami zdarzy na śniadanie lub kolacje, to mój mąż się zawsze pyta czy chce do tego ryż, i „jak to tak bez ryżu, brzuch będzie bolał” – to daje pełny obraz tego co Koreańczycy myślą o chlebie. Chociaż oczywiście coraz większą popularnością cieszy się serwujący kanapki Subway, albo restauracje z wietnamskimi kanapkami Banh mi, to jednak większość Koreańczyków traktuje chleb i kanapki jako dodatek do prawdziwego śniadania/obiadu czy kolacji. I to pewnie dlatego, większość pieczywa spożywanego przez Koreańczyków jest na słodko, skoro już traktują to jako deser czy przekąskę, to lubią jak jest słodkie, i tak mamy tutaj pieczywo czosnkowe oblane błyszczącą warstwą miodu lub lukru oraz kanapki z szynką, serem i dżemem. Jak ktoś bardzo lubi pieczywo takie jak jest w Polsce to przy odwiedzeniu pierwszej lepszej koreańskiej piekarni, może doznać nie małego szoku.

Ale no właśnie o piekarniach chciałam napisać – najbardziej znaną i największą siecią piekarni w Korei jest Paris Baguette. „Ciesząca się” pogardą wśród wszystkich obcokrajowców, jednak niech pierwszy rzuci kamieniem kto w swoje urodziny nie jadł tortu z Paris Baguette. W tortach tych, niestety, bardziej niż o smak zadbano o wygląd, ale jak dobrze się postudiuje nazwy i opisy tych tortów to można wybrać smaczny. W PaBa (jak często nazywają Paris Baguette Koreańczycy) znajdziecie bardzo duży wybór słodkiego pieczywa, które bardzo odbiega od tego, jakie znamy z Polski, ale jak bardzo zatęsknicie za pieczywem to nawet zjadacz chleba 100% żytniego na zakwasie, w Paryskiej Bagietce znajdzie coś dla siebie. Ale uważajcie na wspomniane wyżej pieczywo czosnkowe, to jest różnica kulturowa, której żadne polskie podniebienie nie udźwignie.


Pieczywo w Paris Baguette

Torty w Paris Baguette (zwykle jest więcej, nie wiem dlaczego akurat w moje urodziny kiedy robiłam to zdjęcie, wybór był dość mały) 


Kolejna bardzo popularna sieć piekarni to Tous Les Jours – znowu francusko brzmiąca nazwa i kolejne królestwo słodkiego pieczywa, jednak mam wrażenie ( i chyba nie tylko ja, bo ostatnio Tous Les Jours borykało się z niemałymi problemami finansowymi ), że pieczywo tej sieci jest znacznie gorsze w smaku niż to z Paryskiej Bagietki, torty też takie mniej wymyślne, ale trochę tańsze, więc dla kolegi z pracy – tort z Tous Les Jours będzie ok, ale jak na kimś wam zależy to polecam jednak taki z PaBa 😉.

Tous Les Jours (tylko z zewnątrz, bo jak pisałam, smakiem nie powala)

Kolejny typ piekarni, który jest bardzo popularny na koreańskich ulicach, to piekarnie sprzedające 식빵 (czyt. sikbang), czyli brioszki, chociaż, ja zanim przyjechałam do Korei to nie bardzo wiedziałam co to brioszka, smakowo najbardziej to podobne do naszej chałki. Takie piekarnie z brioszkami mogą być sieciowe, ale często po prostu ktoś otwiera sobie jeden prywatny sklepik i bardzo często bankrutuje, nie oznacza to, że Koreańczycy nie lubią takich słodkich chlebków. Często w takich piekarniach ustawiają się kolejki ludzi czekających bo np. o 12 piekli czekoladowe brioszki.  To bankrutowanie koreańskich restauracji, piekarni czy kawiarni to jest temat na osoby post. Tak czy siak,  jeśli najdzie was ochota na słodkie to 식빵 to na pewno coś godnego spróbowania w Korei, tylko nie kupujcie go w supermarkecie a koniecznie w piekarni!

Tak właśnie wygląda 식빵

Piekarnia z brioszkami Bread and Meal 

Ostatni rodzaj piekarni o którym napisze to piekarnie przybyszy z Europy, niedaleko mojego poprzedniego mieszkania, piekarnię miał prawdziwy Francuz i jego żona Koreanka, niestety ulokowali swój biznes na ulicy, na której znajdowało się Paris Baguette i tak prawdziwa Francja przegrała z Francją koreańską. W mojej obecnej dzielnicy natomiast, piekarnie ma kobieta która studiowała na francuskim Cordon Bleu i jest to jedyne miejsce, w którym spotkałam chleb podobny do Polskiego i w którym do wypieków używa się zakwasu. Co ciekawe, piekarnia otwarta jest tylko w czwartki, piątki i soboty – i w te soboty chleb wyprzedaje się zaraz po otwarciu.


Tak wygląda wnętrze piekarni Pani z Cordon Bleu

A tak wygląda jej chleb na zakwasie, całkiem jak polski 


No dobrze, trochę się rozpisałam, ale podsumowując, wniosek jest taki, że wszystko co w Korei związane jest z chlebem ma coś wspólnego z Francją :). 

Dajcie znać w komentarzach czy skusilibyście się na wypieki będąc w Korei?

środa, 14 października 2020

Zakupy w Korei - DAISO - najlepszy sklep w Korei

Zakupy w Korei - DAISO - najlepszy sklep w Korei

Ok! Jestem z kolejną notką.

Jest 23 czasu koreańskiego i korzystając z tego, że wszyscy domownicy śpią, postanowiłam coś napisać. Zrobiłam sobie nawet listę tematów, więc nie będę mogła już powiedzieć, że nie mam pomysłu o czym pisać. Na mojej liście znalazł się przewodnik po koreańskich sklepach. Wydaje mi się, że dla każdego kto interesuje się Koreą i zamierza ją kiedyś odwiedzić, mogłaby to być fajna sprawa, bo zawsze lepiej jest wiedzieć, gdzie możemy znaleźć potrzebne rzeczy w obcym kraju i nie stracić przy tym fortuny. Dlatego też, dzisiejszy wpis będzie początkiem mini serii o koreańskich sklepach 😊.

Pamiętam, że przed moim pierwszym wyjazdem do Korei (to była swoją drogą delegacja), ktoś z firmy, w której wtedy pracowałam i która wysyłała mnie na delegacje do Korei, chyba mój szef, powiedział mi, że wszystkie potrzebne po przylocie rzeczy, znajde w sklepie o tajemniczej nazwie Daiso. I miał rację.

Dlatego pierwszy wpis będzie o Daiso, sklepie w którym jest wszystko, czego potrzebujecie i jeszcze więcej rzeczy, których nie potrzebujecie, ale które i tak kupicie.



Daiso to sklep który można opisać jako połączenie: drogerii, działu przemysłowego każdego marketu, wypasionego sklepu papierniczego, sklepu z artykułami kuchennymi i jeszcze paru innych sklepów. Rozrzut produktów, które możemy tam znaleźć jest dość spory i jest to wielka zaleta tego sklepu. Szczególnie, kiedy przyjeżdżacie do Korei na kilka miesięcy i potrzebujecie: kapci, pasty do zębów, jakiejś szklanki, patelni, zeszytu itp. itd. Wszystko możecie kupić za jednym zamachem w Daiso. I wiecie co jest jeszcze wielką zaletą tego sklepu? To, że ceny zaczynają się tu od 500 wonów  - czyli ok 1.60 zł (przynajmniej teraz w październiku 2020) a kończą na 5000 wonach czyli około 16 złotych. Nie przypominam sobie, żebym natknęła się kiedykolwiek na coś droższego. Co więcej, po tych cenach raczej nikt nie spodziewa się dobrej jakości produktów, ale Daiso nas zaskoczy, bo jakość jest naprawdę ok, i nawet nie wszystko jest made in China! Wiele produktów, szczególnie na dziale papierniczym czy kosmetycznym to produkty wyprodukowane w Korei lub Japonii.

Apropo działu papierniczego, ciekawostka, która na pewno przyda się studentom, w Korei, na co dzień wszyscy używają czarnych długopisów. Tak jak u nas, od postawówki pisze się niebieskim tuszem, dokumenty podpisuje się niebieskim tuszem itd., tak w Korei wszystko pisze się na czarno. I jeszcze jedno, Ci którzy tak jak ja, mają obsesję na punkcie artykułów papierniczych, powinni wiedzieć, że w Korei ciężko o zeszyt w kratkę, a jak chcecie zeszyt w niebieską kratkę to, w ogóle zapomnijcie. W Korei używa się zeszytów w linie, serio, nie wiem, ja dostaje szału jak mam coś napisać czarnym długopisem w zeszycie w czarne linie, ale chyba Koreańczykom to nie przeszkadza, a ja ogólnie mam takie papiernicze odchyły. Tak czy siak, pomimo tych niedogodności, dział papierniczy Daiso ma wszystko, od tysięcy indeksujących karteczek, notatników, zakreślaczy, planerów (są nawet specjalne planery do nauki - to jest w ogóle temat na osobny post, muszę sobie dopisać do listy). Są też naprawdę tanie masking tape (takie kolorowe taśmy we wzorki), które w Polsce nie są tak łatwo dostępne.

No ale, miało być krótko więc nie będę się tak rozpisywać o każdym dziale, za to wrzucę kilka fotek:

Na pierwszy ogień: ogrom karteczek

Zeszyty, notatniki itd

Wspominany szeroki wybór masking tapes

To co trzeba przywieźć z Korei to skarpetki i zwykle najlepiej kupić je na stacji metra, ale w razie czego całkiem spoko wybór znajdziecie też w Daiso

Dział roślinkowo wnętrzowy (?)

Są też miski i talerze, garnki, sztućce itd. Żałuję, że nie zrobiłam fotki pałeczek, bo są fajne zestawy pałeczki plus łyżka - super na prezent z Korei.

LACZKI!

W zależności od okazji zmienia się też oferta sezonowe, tutaj mamy dekoracje na Halloween. 

A tutaj różne artykuły o tematyce jesiennej  

Aha, jeszcze informacja gdzie znaleźć Daiso - jest napewno każdym mieście i to po kilka sklepów, czasami nawet kilka na jednej ulicy. Często mniejsze Daiso znajdziemy w środku supermarketu. Muszę tu też zaznaczyć, że sklepy Daiso potrafią się bardzo różnić rozmiarem i w tych mniejszych możemy się spodziewać okrojonej liczby produktów, dlatego jeśli chcecie się obkupić przed wyjazdem z Korei polecam wielkie Daiso. Na przykład Daiso na popularnym  turystycznym Myeong-dong w Seulu ma aż 8 pięter!

Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy takie wpisy was interesują i jakie jeszcze wpisy chcielibyście zobaczyć na blogu.

No to ide spać 😊

niedziela, 11 października 2020

To była długa, ponad roczna przerwa, ale chyba wróciłam...

To była długa, ponad roczna przerwa, ale chyba wróciłam...

Chyba czas wrócić na tego bloga… po ponad roku! A naprawdę wiele się przez ten rok wydarzyło. Moje życie bardzo się zmieniło - urodziłam Syna, a świat stanął do góry nogami przez pandemię.

Mój ostatni post, to był taki trochę poradnik o pierwszej podróży do Korei, niestety ostatnio pewnie nikomu z odwiedzających mojego bloga się on niestety nie przydał i nie wiadomo kiedy się przyda i czy w ogóle, czy zasady podróżowania całkiem się nie zmienią? Trochę dramatyzuję i muszę przyznać, że zdarzało mi się to w tym roku zdecydowanie za często. To też jeden z powodów dla którego nie było tu tak długo żadnej notki, nie umiałam się zebrać żeby napisać nic z pozytywnym wydźwiękiem, a taki był zamysł tego bloga, żeby pisać pozytywnie o życiu w kraju który tak kocham, a nie marudzić. Trzeba będzie nad tym trochę popracować… Kolejny powód był taki, że za bardzo się wczuwam w każdą notkę, jak pewnie zauważyliście, wszystkie dotychczasowe wpisy były dość obszerne i muszę powiedzieć, że pisanie takich obszernych notek wymaga więcej energii i czasu niż obecnie mam (patrz początek wpisu: urodziłam syna, hahaha), zdecydowanie nie należę do tych mam, które są w stanie ogarnąć kilkumiesięczne dziecko, życie towarzyskie, życie internetowe, hobby i jeszcze pracę, bardzo bym chciała, ale na razie średnio mi to wychodzi… Postanowiłam, więc, że będę pisać krótkie notki, może to się sprawdzi i moje posty będą bardziej regularne i może czytelnikom bloga też będzie łatwiej przeczytać szybki post niż zasiadać do moich elaboratów 😉. W ogóle, zauważyłam ostatnio na Instagramie, że bardzo się namnożyło instablogów o Korei, i muszę przyznać, że to był kolejny powód dla którego nic tu nie było, trochę mnie to demotywowało, że teraz tyle ludzi coś o Korei pisze, że w sumie tematy które chce poruszyć, często już ktoś poruszył itd… ale w sumie potem się ocknęłam, że wiele z tych osób to może nawet i czytelnicy mojego bloga i większość z nich nie mieszka w Korei a tylko się Koreą interesuje, tak jak ja kiedyś, więc przecież na pewno też się ucieszą jak będę coś pisać i w ogóle to Internet jest szeroki i głęboki i pomieści wszystkich.

Mędrzec ze wschodu w nowoczesnej wersji tradycyjnego koreańskiego stroju (hanbok) uszytej przez swoją matkę (czyli mnie) 

A zatem, to dlaczego nie było posta na blogu przez ponad rok, mamy już wyjaśnione, teraz proszę wszyscy mi kibicujcie, żebym nie zbierała weny na następnego posta kolejny rok 😊


 

poniedziałek, 9 września 2019

Pierwsza podróż do Korei – z tym przewodnikiem nic was nie zaskoczy! – Przewodnik dla osób lecących samolotem po raz pierwszy | jak lecieć do Korei Południowej |

Pierwsza podróż do Korei – z tym przewodnikiem nic was nie zaskoczy! – Przewodnik dla osób lecących samolotem po raz pierwszy | jak lecieć do Korei Południowej |
Dzień dobry po dłuuuugiej przerwie!

Przychodzę dziś z postem, który ułatwi wielu z Was rozpoczęcie przygody z Koreą. Będzie to dokładny przewodnik krok po kroku po podróży do Korei, od wejścia na lotnisko w Warszawie po wyjście z lotniska w Inchon w Korei.

Oczywiście taka podróż to nic trudnego i jestem pewna, że każdy i bez przewodnika dałby sobie radę, ale w sumie zawsze fajnie wiedzieć co nas czeka i uniknąć nieporozumień, stresu czy jakichkolwiek nieprzyjemności, które zakłócą nam pierwszy dzień w Korei.

Dodam tylko, że przewodnik ten jest skierowany do osób, które lecą do Korei połączeniem bezpośrednim bez przesiadek, takie połączenie z Polski oferuje obecnie jedynie LOT. Niech Was nie przeraża to, że tylko LOT, bo co roku można upolować jakąś promocje i zapłacić za bilet w dwie strony około 1600-1800 zł, więc jeśli tylko uda Wam się trafić, to polecam taką bezpośrednią podróż.

No to zaczynamy:

Przejdźmy od razu do dnia wylotu. Stawiamy się na lotnisku Chopina w Warszawie! Linie lotnicze zawsze polecają stawienie się na lotnisku co najmniej 2,5 godziny przed lotem.

Co trzeba przygotować?

Przede wszystkim PASZPORT, walizkę i siebie 😊
Jeśli nie robiliście odprawy online (nie polecam, bo wybór miejsc przy okienku daje nam zwykle więcej możliwości niż przy odprawie online), to nie potrzebujecie żadnych wydruków, potwierdzeń ani kwitków. Jedyne co musimy zrobić to udać się do stanowiska odprawy ze swoim paszportem i bagażem. Jako, że LOT to nasz rodzimy przewoźnik, na lotnisku Chopina znajduje się pokaźna liczba okienek odprawy LOTu, dzięki temu zwykle nie musimy stać w wielkich kolejkach i wszystko powinno pójść szybko i gładko.

Okienka odprawy wyglądają tak:
Idziemy do pierwszego lepszego, o ile tylko nie jest napisane na nim business class albo coś równie drogo brzmiącego. Na ekranie powinno pisać Economy class albo Fast bag drop. Jeśli mimo wszystko nie wiemy gdzie pójść, zawsze stoi przed okienkami ktoś kogo można zapytać.
Kiedy będzie nasza kolej podajemy pracownikowi paszport/paszporty (jeśli lecimy w kilka osób to do odprawy podchodzimy razem) i stawiamy walizkę na wadze, po cichu modląc się, żeby nie przekroczyła zbytnio limitu 23 kilogramów 😉. Pracownik zapewne spyta nas dokąd lecimy (DO SEULU!) oraz czy w bagażu nie znajdują się jakieś zabronione rzeczy (materiały łatwopalne itd.). Jeśli mamy jakieś życzenia – np. chcemy mieć miejsce od korytarza, warto powiedzieć o tym zaraz na początku jak tylko damy swoje paszporty, można też zaznaczyć, że chcemy siedzieć obok siebie jeśli jedziemy z rodziną bądź przyjaciółmi, bo nie zawsze dla pracowników będzie to oczywiste.

Po chwili powinniśmy otrzymać bilety albo jak kto woli karty pokładowe i z tymi biletami udajemy się do punktu kontroli bezpieczeństwa, gdzie sprawdzone zostaną nasze bagaże no i my.
Przed wejściem do punktu kontroli bezpieczeństwa znajduje się skaner, w którym należy zeskanować nasz bilet. Niestety nie zrobiłam zdjęcia, przepraszam!!!!

Samo miejsce kontroli bezpieczeństwa wygląda tak:
W koszyczku na taśmie układamy wszystko co mamy ze sobą, łącznie z paszportem, telefonem, kluczami, bagażem podręcznym. Z bagażu podręcznego należy wyjąć wszystkie komputery, telefony i urządzenia tego typu (aparatu, prostownicy itd. nie trzeba 😉 ) oraz wszystkie płyny (w tym kremy, podkłady itd.), które powinny znajdować się w opakowaniach o pojemności nie przekraczającej 100 mililitrów i być wszystkie razem włożone do przezroczystego zamykanego woreczka o wymiarach max 20 na 20 cm (wniosek: lepiej sobie dać spokój z kosmetykami w podręcznym i spakować je do bagażu rejestrowanego).

I tak z wszystkim na taśmie w koszyczku czekamy na swoją kolej do kontroli, która najprawdopodobniej będzie polegała tylko na przejściu przez bramkę, po którym wystarczy tylko poczekać, aż nasz koszyczek wyjedzie z drugiej strony i cała kontrola bezpieczeństwa za nami.

Zanim udamy się do bramki wskazanej na bilecie (GATE NR …N – to N oznacza chyba Non Schengen, ale w sumie nie wiem, teraz mnie tak natchnęło) i wsiądziemy do samolotu, czeka nas jeszcze kontrola paszportowa. Od tego roku na lotnisku Chopina znajdują się bramki do automatycznej kontroli paszportowej, więc o ile jesteśmy pełnoletnimi obywatelami kraju Unii Europejskiej, możemy udać się bezpośrednio do nich. Znacznie skraca to czas kontroli.
Plus rada! Jeśli będziecie głodni to polecam zjeść coś przed bramkami (tak naprawdę to w ogóle nie polecam nic jeść na lotnisku Chopina bo ceny i jakość obsługi pozostawiają więcej niż wiele do życzenia, ale jak już serio musicie to lepiej teraz (bo za kontrolą paszportową są tylko dwie, mega drogie i bez szału restauracje i costa coffee)
Skanujemy, swój paszport zgodnie z instrukcją na ekranie, po zeskanowaniu, bierzemy paszport, drzwiczki się otwierają, stajemy na żółtych stópkach narysowanych na podłodze, patrzymy się w kamerę i czekamy aż otworzą się kolejne drzwiczki i jesteśmy już prawie w Korei 😊.

Pozostaje nam znaleźć swoją bramkę GATE – możecie się kierować tym gdzie będzie masa Koreańczyków (bo lata ich zdecydowanie więcej niż Polaków) albo po prostu znaleźć numer, który macie napisany na bilecie.

Na bilecie znajduje się też boarding time – wtedy zaczyna się wpuszczanie do samolotu i w tym czasie najlepiej być już przy bramce w odpowiedniej kolejce (nie jestem pewna czy zawsze jest więcej niż jedna kolejka, ale ostatnio boardnig był podzielony na strefy Zone 1 i Zone 2+3 – chyba, żeby skrócić czas wchodzenia do samolotu, jeśli więc zobaczymy więcej niż jedną kolejkę a przy nich tabliczki z napisami Zone 1, 2, 3 itd., to należy ustawić się w tej która zgodna jest ze strefą podaną na naszym bilecie.

Wygląda na to, że wszystko poszło dobrze i siedzimy już w samolocie 😊

Co nas czeka?
Około 9 godzin lotu.
Dwa ciepłe posiłki, jeden jakąś godzinę po starcie, drugi przed lądowaniem. W między czasie, możemy pić wodę i soki do woli w barku na tyle samolotu, jeść grześki, precelki i co tam jeszcze rzucą albo skusić się na koreański Shin Ramen (czyli po naszemu zupkę chińską, nie polecam bo nie zdrowe, ale tak w połowie lotu cały samolot będzie tym pachniał bo Koreańczycy na pewno się skuszą 😉 ).

Dodatkowo podczas lotu, zostaną nam wręczone karteczki, prezentujące się tak jak na zdjęciu poniżej. Tak naprawdę istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pracownik lotniska, które weźmie te karteczki od nas przy wyjściu, nawet na nie nie spojrzy, ale dla czystego sumienia i nie przeżywania stresu lepiej je sobie elegancko wypełnić (jeżeli podróżujemy z rodziną, to jedna karteczka wystarczy nam na jedną rodzinę 😉 )
+ dodatkowa rada: lepiej mieć ze sobą swój długopis na pokładzie (stewardessy się chętnie długopisami nie dzielą )

I teraz opiszę Wam co w każdej rubryczce wpisujemy (obeznani z angielskim mogą przewinąć dalej):

Name: Imię i nazwisko
Date of Birth: data urodzenia        
Passport number: numer paszportu
Ocuppation: zawód (możemy dać kreske jak nie chcemy się rozdrabniać) 
Length of Stay: długość pobytu np. 7 days
Purpose of visit: Jeżeli jedziemy turystycznie, stawiamy ptaszek przy Sightseeing, jeśli kogoś odwiedzamy, to ptaszek przy visiting friend.
Flight no: Numer lotu, jest na bilecie i powiedzą go zapewne przez głośniczek zaraz po rozdaniu nam karteczek.
Accompany size of family: Wpisujemy ile członków rodziny z nami leci
Countries visitet prior to entry to korea: Ilość krajów odwiedzonych podczas naszej podróży – lecimy bezpośrednio więc wpisujemy 0.
Adress in Korea: adres w korei – wpisujemy adres naszego hotelu, lub innego miejsca w którym się zatrzymamy, nie ma się co bawić w koreański alfabet jeśli nie potrafimy, wystarczy wpisać po angielsku np. nazwę hotelu i miasto.
Phone numer (mobile) : wpisujemy numer telefonu, oczywiście nie mamy koreańskiego numeru więc pozostaje nam wpisać albo nasz polski, albo numer do hotelu, albo do znajomego u którego się zatrzymamy.
Goods subject to declaration: Zakładając, że nie przewozimy żadnych rzeczy które wymagają deklaracji celnej, zaznaczamy wszędzie NO  i tyle 😊
Druga strona:
Zwykle nie wypełniamy jej w ogóle lub przy alcohol i cigaretss wpisujemy 0 – co oznacza, że nie przewozimy żadnego alkoholu ani papierosów wymagających deklaracji.

I tyle z wypełniania na razie, po przylocie, czeka nas jeszcze jedna karteczka, ale o tym później.

No więc, karteczki wypełnione, posiłki zjedzone, 9 godzin lotu za nami, kieszenie naładowane grześkami, samolot wylądował, trzeba się będzie zbierać i podbijać Koreę 😉.

Wychodzimy i podążamy za niebieskim znakiem Baggage Claim.
Troszkę trzeba się będzie przespacerować, ale zadanie ułatwią nam ruchome chodniczki, o takie:

Zanim dojdziemy do naszego bagażu czeka nas jeszcze kilka kroków.

Najpierw dochodzimy do brameczki z napisaem Quarantine, wygląda jakoś groźnie, ale bez obaw, po prostu przechodzimy.
Za brameczką kierujemy się znakami FOREIGN PASSPORT co oznacza po prostu obcy paszport, czeka nas kontrola celna, ale przed kontrolą musimy wypełnić ARRIVAL CARD, zwykle karty te otrzymywało się podczas lotu razem z deklaracjami celnymi, ale podczas mojego ostatniego lotu (wrzesień 2019), nikt nie dostał takiej deklaracji i trzeba je było sobie wziąć, ze stoliczka, który wyglądał tak:
i znajdował się przed bramkami kontroli celnej.

Na stoliczku znajdziemy karty w różnych językach, oczywiście nie ma co się spodziewać karty w języku polskim, więc bierzemy tę po angielsku (tutaj każdy członek rodziny powinien wypełnić swoją kartę oddzielnie).
Wypełniamy:

Family name: nasze nazwisko                       
Given name: imię/imiona     
Male Female – zaznaczamy czy jesteśmy mężczyzną czy kobietą 
Nationality: POLISH             
Date of birth: data urodzenia (rok, miesiąc, dzień)            
Occupation: i tu już radzę nie stawiać kreseczki, żeby nas nikt potem nie dopytywał, tylko napisać np. student, engineer, phisical worker etc.
Adress in Korea: Jak widać pozycja jest na czerwono, więc nie próbujemy jej pominąć i wpisujemy ładnie nasz adres, może być po angielsku np. Kimchee Guesthouse Myeongdong, Seul i numer telefonu.
Purpose of visit: cel wizyty – zaznaczamy tour czyli wycieczka lub visit jeśli kogoś odwiedzamy.
Signature: podpisujemy się.

Z tak wypełnioną kartą, możemy spokojnie ustawić się w kolejce wraz z innymi obcokrajowcami i czekać na swoją kolej do kontroli celnej. 
Podczas kontroli, dajemy celnikowi swój paszport wraz z wypełnioną kartą i postępujemy wg instrukcji na ekranie, trzeba będzie zeskanować paluszek i patrzyć się w kamerę. Nikt nie będzie do nas nic raczej mówił, bo Koreańczycy są w pełni świadomi naszej nieznajomości koreańskiego albo ewentualnej nieznajomości angielskiego więc nie ma się co stresować 😊.

Teraz zostało nam tylko odebrać bagaż i wyjść z lotniska!

Ale skąd wiedzieć gdzie będzie ten bagaż?

Po przejściu kontroli, przejdziemy na korytarz (taki balkonik) z którego zobaczymy karuzele z bagażami znajdujące się na piętrze niżej, jest ich bardzo dużo więc nie ma sensu sprawdzać każdej z osobna, kierujemy się do pierwszego lepszego ekranu i znajdujemy na nim swój lot i numer karuzeli, taki ekran wygląda tak:
Wystarczy znaleźć na nim logo LOT i numer naszego lotu i już wiemy, do którego sektora (od A do F) i której karuzeli (od 1 do 23) mamy się udać.
Czekamy aż pojawi się nasz bagaż, zabieramy go (sprawdzamy czy na pewno to nasz!!!) i udajemy się do wyjścia.

Podczas wychodzenia, czekają nas jeszcze jedne brameczki, gdzie musimy jedynie dać wypełnioną w samolocie deklarację celną pracownikowi, to miejsce wygląda tak:
I wychodzimy 😊
JESTEŚMY W KOREI!!!! Jeeeeej!


Jeśli coś z mojego opisu było nie jasne, zachęcam do zostawienia komentarza, na pewno odpowiem.
Ten post nie był zbyt ciekawy, ale mam nadzieje, że będzie on ułatwieniem i ograniczy stres związany z podróżą 😊.



czwartek, 28 marca 2019

Gangnam style – co noszą Koreanki [koreański styl] | Zakupy na Express Bus Terminal

Gangnam style – co noszą Koreanki [koreański styl] | Zakupy na Express Bus Terminal

Siemanko!



Poczuliście już pierwszy ciepły podmuch wiosennego wiatru? W Korei wiosna rozhulała się pełną parą, temperatury zaczęły przekraczać +10 stopni Celsjusza i pierwszy koreańscy śmiałkowie zdecydowali się na pożegnanie „tradycyjnego” koreańskiego zimowego stroju jakim jest czarny płaszcz do kostek ala śpiwór (zdjęcie poniżej) i zastąpienie go czymś lżejszym. Ja też podjęłam ten odważny krok, i niestety zorientowałam się, że moja garderoba w kwestii wiosny pozostawia wiele do życzenia, dlatego też wybrałam się na zakupy i pomyślałam, że będzie to świetna okazja na pokazanie Wam tego co nosi się w Korei.

Coś bez czego zima w Korei nie ma racji bytu [source: https://blog.naver.com/815712/221406624868 ]

Na zakupy postanowiłam udać się do miejsca którego nazwa za sprawą pewnej piosenki, znana jest na całym świece - Gangnam! 
Każdy, kto interesuje się Koreą, wie (a kto nie wie, to już mówię) że Gangnam jest dzielnicą Seulu, i to dzielnicą nie byle jaką bo jedną z najdroższych. Gangnam to królestwo operacji plastycznych i „ładnych ludzi”, wiele KPOPowych wytwórni ma tam swoje siedziby i ogólnie jest prestiż i bogactwo. 
Pomyślicie, że napadłam na bank, skoro na miejsce moich wiosennych zakupów wybrałam najdroższą Seulską dzielnice, ale nie tak prędko Drodzy Czytelnicy. W Gangnam a dokładnie Gangnam Bus Terminal, znajduje się jedno z najtańszych miejsc w którym znajdziemy wszystko co obecnie w Korei jest na czasie i to właśnie miejsce było przedmiotem mojego zakupowego zainteresowana (no bo kto lubi przepłacać). 
Oczywiście, niektóre rzeczy możemy znaleźć taniej w Internecie (to jakie ciekawe rzeczy na wiosnę można kupić „w koreańskich internatach” możecie zobaczyć w video Pyry w Korei (pozdrawiam) tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=Xb8zSPcMZao ), ale pomyślałam, że z punktu widzenia mojego Czytelnika, który prawdopodobnie chciałby odwiedzić Koreę turystycznie, taki post z zakupów na żywo, albo nazwijmy to – przewodnik po koreańskich stylach też się przyda.

Dlatego zaczynamy:

Gangnam Bus Terminal to nic innego jak wielki dworzec autobusowy a także stacja metra. Na tej właśnie stacji metra, pod ziemią (kierujcie się do wyjśćia nr 8-2) znajduje się miejsce w którym możemy tanio obkupić się we wszystko co obecnie w Korei jest na czasie – i mówiąc tanio mam na myśli polskie standardy czyli – bluzki za 15 zł, koszule, spódnice, bluzy za 30-40 zł, płaszcze za 60 – 100 zł… No mi się wydaje, że jest taniej niż na zwykłym polskim targu. I skoro już wspomniałam o targu to właśnie takie skojarzenia budzi to miejsce na pierwszy rzut oka… Bo wygląda jak bardzo długa i hala targowa. To jak wygląda mogę Wam zobrazować tylko takim biednym zdjęciem z instagrama, bo okazje się, że nie zrobiłam żadnego normalnego zdjęcia całości (no brawo).


Co ciekawe, mniejsze wersje tego podziemnego targowiska, możemy znaleźć w wielu stacjach metra w Korei i są one bardzo popularne, szczególnie wśród młodzieży, bo można tam znaleźć ładne ubrania, naprawdę tanio. Niestety, przez to, że popularne są one główne wśród młodych dziewczyn rozmiarówka (a raczej jej brak bo prawie wszystko jest w tak zwanym free size – czyli jednym rozmiarze) jest dopasowana do rozmiaru przeciętnej młodej Koreanki, który jest dość mały jak na polskie standardy. Ale, że ostatnio króluje moda na za duże ubrania, a w Korei to już całkiem wszyscy noszą wszystko za duże, to każdy ma szansę znaleźć tu coś dla siebie.

Skoro wspomniałam już o za dużych ubraniach, przejdźmy do tego co możemy znaleźć na takim koreańskim targowisku – i w sumie odpowiada to też temu co możemy znaleźć w korańskim zwykłym centrum handlowym (często w centrum handlowym będą to dokładnie te same ubrania tylko, że za znacznie wyższą cenę).

Mam wrażenie, że koreańskie „style” można zamknąć w czterech kategoriach (które Wam tu w skrócie przedstawię):

1.     Oversize – czyli za duże ubrania
Jak już wspomniałam, za duże ubrania królują na koreańskich ulicach i o ile Koreanki (a szczególnie te szczupłe) będą wyglądały w nich uroczo, to założone przez białego człowieka wyglądają już jakoś dziwnie, nie wiem czy to nasze kształty nie są odpowiednie do takich worków, czy co. Tak czy siak, takich dużych ubrań jest pełno wszędzie i jeżeli pójdziemy do biblioteki, parku albo do supermarketu to możemy być pewni że 80 procent spotkanych Koreanek będzie ubrane albo w wielki t-shirt i szerokie spodnie, albo w bluze do kolan + leginsy, albo w sukienkę na szelkach ew. spodnie ogrodniczki.


Te szelki to jest osobny wątek bo takie „ogrodniczkowe” sukienki i spodnie na szelkach są tutaj bardzo popularne i zwykle są noszone w ten sam sposób czyli biały obszerny t-shirt + ciemna duża sukienka/spodnie na szelkach.



2.     Kółko różańcowe – czyli ubierz się tak, żeby Twoja babcia się nie musiała wstydzić
Taki styl na aspirującą zakonnice to ubrania, w które Koreanki chętnie ubierają się na uczelnie lub do pracy. Przeważają tu głównie bluzki z okrągłymi kołnierzykami, mocno babciowe sweterki i spódnice za kolano. 


Oraz sukienki koniecznie z falbankami i koniecznie w jakiś kwiatowy wzorek. 


Te sukienki wiosną nosi się z długim płaszczem, tak żeby dół falbanki wystawał spod płaszcza, albo (i tutaj uwaga bo będzie szok) z pulowerkiem czyli takim sweterkowym bezrękawnikiem w serek! Nie, nie zmyśliłam tego… na dowód macie zdjęcie. 


3.    
KPOPowa nastolatka
To kategoria ubrań w których chce chodzić każda gimnazjalistka/licealistka, ale ubranej w to studentki albo kobiety pracującej już tak łatwo nie znajdziemy…
Królują tu krótkie spódniczki, zestawy spódniczka + kurtka w takim samym kolorze i dopasowane bluzki. I tu sprawa warta zaznaczenia, o ile spódniczki potrafią być tutaj naprawdę krótkie i będą odsłaniać dosłownie całe nogi, to już koszulek na ramiączkach albo dużych dekoltów tutaj nie znajdziemy. Taka ta koreańska kultura, że nie widzą niczego złego w świeceniu połową tyłka, ale ramion to odsłaniać nie chcą. Niestety ubrania w tej kategorii nie należą do ubrań oversize i mam wrażenie, że ich rozmiary są serio dopasowane pod kpopowe standardy, no w skrócie mówiąc te spódniczki to bym sobie mogła co najwyżej na nos wcisnąć…



4.     Artystka w średnim wieku
Jest to kategoria w którą ubiera się, ta mam wrażenie troszkę bardziej stylowa, część grupy kobiet w wieku 40+ w Korei. Jakoś mi się wydaje, że noszą się tak właśnie trochę artystyczne dusze, i sama bym się na parę rzeczy skusiła, ale no wiek jeszcze nie ten, poczekajmy. Charakterystyczną cechą tutaj są kolory – pastele i wszelkie odcienie niebieskiego, hafty… dużo haftów, bawełniane apaszki i  kapelusze. Ubrania tego typu nie należą do dopasowanych i tylko na nie patrząc można odnieść wrażenie, że są bardzo wygodne prawda?



5.     *Bonusowy styl* - Księżniczka w pidżamie
Powiedziałam na początku, że główne style będą cztery, ale ta kategoria to taki bonusik, bo nie widziałam, chyba nigdy na żywo osoby ubranej w takie ubrania, ale za to widziałam bardzo dużo sklepów które takie ubrania sprzedają. Na samym bus terminalu jest takich sklepów ze cztery i co ciekawe, ceny w nich są zdecydowanie wyższe niż w pozostałych sklepach (taka jedna sukieneczka to wydatek rzędu 300 zł). Ale są piękne, jakbym była księżniczką, to tak ubrana chodziłabym w weekendowe poranki po moim pałacu. Tutaj nie ma co się rozpisywać, popatrzcie tylko na te zdjęcia.





I to chyba wszystko, jak może zauważyliście opisałam tylko to w co ubierają się Koreanki a zupełnie pominęłam Koreańczyków, i stało się tak dlatego, że na tym wielkim targowisku, sklepów z męskimi ubraniami, było może ze cztery. Nie wiem czemu tak jest, wydaje mi się, że mężczyźni tutaj kupują wszystko w Internecie, a może mają jakieś osobne miejscówki o których nie wiem (?) dlatego Panowie wybaczcie, przewodnika po męskich stylach raczej nie będzie.

Nie wspomniałam jeszcze o dodatkach – na całym bus terminalu jest naprawdę sporo sklepów z torebkami i butami w bardzo przystępnych cenach, jednak odniosłam wrażenie, że jakość tych produktów jest o wiele gorsza niż jakość ubrań jakie możemy tutaj kupić. Na każdym stoisku z butami czy torebkami uderzy nas silny sztuczny zapach, taki sam jaki możemy poczuć w „chińskim centrum handlowym” w Polsce, dlatego myślę że na zakupy ubraniowe, mogę polecić to miejsce z pełną odpowiedzialnością, ale jeśli szukacie butów lub torebek, to lepiej poszukać czegoś dobrej jakości  w „prawdziwym” centrum handlowym.

To by było na tyle z mojego gangnam style. Dajcie znać w komentarzach jak podobają Wam się te koreańskie ubrania i w którym z opisanych stylów byście się odnalazły!
Papa 😊