poniedziałek, 9 września 2019

Pierwsza podróż do Korei – z tym przewodnikiem nic was nie zaskoczy! – Przewodnik dla osób lecących samolotem po raz pierwszy | jak lecieć do Korei Południowej |

Pierwsza podróż do Korei – z tym przewodnikiem nic was nie zaskoczy! – Przewodnik dla osób lecących samolotem po raz pierwszy | jak lecieć do Korei Południowej |
Dzień dobry po dłuuuugiej przerwie!

Przychodzę dziś z postem, który ułatwi wielu z Was rozpoczęcie przygody z Koreą. Będzie to dokładny przewodnik krok po kroku po podróży do Korei, od wejścia na lotnisko w Warszawie po wyjście z lotniska w Inchon w Korei.

Oczywiście taka podróż to nic trudnego i jestem pewna, że każdy i bez przewodnika dałby sobie radę, ale w sumie zawsze fajnie wiedzieć co nas czeka i uniknąć nieporozumień, stresu czy jakichkolwiek nieprzyjemności, które zakłócą nam pierwszy dzień w Korei.

Dodam tylko, że przewodnik ten jest skierowany do osób, które lecą do Korei połączeniem bezpośrednim bez przesiadek, takie połączenie z Polski oferuje obecnie jedynie LOT. Niech Was nie przeraża to, że tylko LOT, bo co roku można upolować jakąś promocje i zapłacić za bilet w dwie strony około 1600-1800 zł, więc jeśli tylko uda Wam się trafić, to polecam taką bezpośrednią podróż.

No to zaczynamy:

Przejdźmy od razu do dnia wylotu. Stawiamy się na lotnisku Chopina w Warszawie! Linie lotnicze zawsze polecają stawienie się na lotnisku co najmniej 2,5 godziny przed lotem.

Co trzeba przygotować?

Przede wszystkim PASZPORT, walizkę i siebie 😊
Jeśli nie robiliście odprawy online (nie polecam, bo wybór miejsc przy okienku daje nam zwykle więcej możliwości niż przy odprawie online), to nie potrzebujecie żadnych wydruków, potwierdzeń ani kwitków. Jedyne co musimy zrobić to udać się do stanowiska odprawy ze swoim paszportem i bagażem. Jako, że LOT to nasz rodzimy przewoźnik, na lotnisku Chopina znajduje się pokaźna liczba okienek odprawy LOTu, dzięki temu zwykle nie musimy stać w wielkich kolejkach i wszystko powinno pójść szybko i gładko.

Okienka odprawy wyglądają tak:
Idziemy do pierwszego lepszego, o ile tylko nie jest napisane na nim business class albo coś równie drogo brzmiącego. Na ekranie powinno pisać Economy class albo Fast bag drop. Jeśli mimo wszystko nie wiemy gdzie pójść, zawsze stoi przed okienkami ktoś kogo można zapytać.
Kiedy będzie nasza kolej podajemy pracownikowi paszport/paszporty (jeśli lecimy w kilka osób to do odprawy podchodzimy razem) i stawiamy walizkę na wadze, po cichu modląc się, żeby nie przekroczyła zbytnio limitu 23 kilogramów 😉. Pracownik zapewne spyta nas dokąd lecimy (DO SEULU!) oraz czy w bagażu nie znajdują się jakieś zabronione rzeczy (materiały łatwopalne itd.). Jeśli mamy jakieś życzenia – np. chcemy mieć miejsce od korytarza, warto powiedzieć o tym zaraz na początku jak tylko damy swoje paszporty, można też zaznaczyć, że chcemy siedzieć obok siebie jeśli jedziemy z rodziną bądź przyjaciółmi, bo nie zawsze dla pracowników będzie to oczywiste.

Po chwili powinniśmy otrzymać bilety albo jak kto woli karty pokładowe i z tymi biletami udajemy się do punktu kontroli bezpieczeństwa, gdzie sprawdzone zostaną nasze bagaże no i my.
Przed wejściem do punktu kontroli bezpieczeństwa znajduje się skaner, w którym należy zeskanować nasz bilet. Niestety nie zrobiłam zdjęcia, przepraszam!!!!

Samo miejsce kontroli bezpieczeństwa wygląda tak:
W koszyczku na taśmie układamy wszystko co mamy ze sobą, łącznie z paszportem, telefonem, kluczami, bagażem podręcznym. Z bagażu podręcznego należy wyjąć wszystkie komputery, telefony i urządzenia tego typu (aparatu, prostownicy itd. nie trzeba 😉 ) oraz wszystkie płyny (w tym kremy, podkłady itd.), które powinny znajdować się w opakowaniach o pojemności nie przekraczającej 100 mililitrów i być wszystkie razem włożone do przezroczystego zamykanego woreczka o wymiarach max 20 na 20 cm (wniosek: lepiej sobie dać spokój z kosmetykami w podręcznym i spakować je do bagażu rejestrowanego).

I tak z wszystkim na taśmie w koszyczku czekamy na swoją kolej do kontroli, która najprawdopodobniej będzie polegała tylko na przejściu przez bramkę, po którym wystarczy tylko poczekać, aż nasz koszyczek wyjedzie z drugiej strony i cała kontrola bezpieczeństwa za nami.

Zanim udamy się do bramki wskazanej na bilecie (GATE NR …N – to N oznacza chyba Non Schengen, ale w sumie nie wiem, teraz mnie tak natchnęło) i wsiądziemy do samolotu, czeka nas jeszcze kontrola paszportowa. Od tego roku na lotnisku Chopina znajdują się bramki do automatycznej kontroli paszportowej, więc o ile jesteśmy pełnoletnimi obywatelami kraju Unii Europejskiej, możemy udać się bezpośrednio do nich. Znacznie skraca to czas kontroli.
Plus rada! Jeśli będziecie głodni to polecam zjeść coś przed bramkami (tak naprawdę to w ogóle nie polecam nic jeść na lotnisku Chopina bo ceny i jakość obsługi pozostawiają więcej niż wiele do życzenia, ale jak już serio musicie to lepiej teraz (bo za kontrolą paszportową są tylko dwie, mega drogie i bez szału restauracje i costa coffee)
Skanujemy, swój paszport zgodnie z instrukcją na ekranie, po zeskanowaniu, bierzemy paszport, drzwiczki się otwierają, stajemy na żółtych stópkach narysowanych na podłodze, patrzymy się w kamerę i czekamy aż otworzą się kolejne drzwiczki i jesteśmy już prawie w Korei 😊.

Pozostaje nam znaleźć swoją bramkę GATE – możecie się kierować tym gdzie będzie masa Koreańczyków (bo lata ich zdecydowanie więcej niż Polaków) albo po prostu znaleźć numer, który macie napisany na bilecie.

Na bilecie znajduje się też boarding time – wtedy zaczyna się wpuszczanie do samolotu i w tym czasie najlepiej być już przy bramce w odpowiedniej kolejce (nie jestem pewna czy zawsze jest więcej niż jedna kolejka, ale ostatnio boardnig był podzielony na strefy Zone 1 i Zone 2+3 – chyba, żeby skrócić czas wchodzenia do samolotu, jeśli więc zobaczymy więcej niż jedną kolejkę a przy nich tabliczki z napisami Zone 1, 2, 3 itd., to należy ustawić się w tej która zgodna jest ze strefą podaną na naszym bilecie.

Wygląda na to, że wszystko poszło dobrze i siedzimy już w samolocie 😊

Co nas czeka?
Około 9 godzin lotu.
Dwa ciepłe posiłki, jeden jakąś godzinę po starcie, drugi przed lądowaniem. W między czasie, możemy pić wodę i soki do woli w barku na tyle samolotu, jeść grześki, precelki i co tam jeszcze rzucą albo skusić się na koreański Shin Ramen (czyli po naszemu zupkę chińską, nie polecam bo nie zdrowe, ale tak w połowie lotu cały samolot będzie tym pachniał bo Koreańczycy na pewno się skuszą 😉 ).

Dodatkowo podczas lotu, zostaną nam wręczone karteczki, prezentujące się tak jak na zdjęciu poniżej. Tak naprawdę istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pracownik lotniska, które weźmie te karteczki od nas przy wyjściu, nawet na nie nie spojrzy, ale dla czystego sumienia i nie przeżywania stresu lepiej je sobie elegancko wypełnić (jeżeli podróżujemy z rodziną, to jedna karteczka wystarczy nam na jedną rodzinę 😉 )
+ dodatkowa rada: lepiej mieć ze sobą swój długopis na pokładzie (stewardessy się chętnie długopisami nie dzielą )

I teraz opiszę Wam co w każdej rubryczce wpisujemy (obeznani z angielskim mogą przewinąć dalej):

Name: Imię i nazwisko
Date of Birth: data urodzenia        
Passport number: numer paszportu
Ocuppation: zawód (możemy dać kreske jak nie chcemy się rozdrabniać) 
Length of Stay: długość pobytu np. 7 days
Purpose of visit: Jeżeli jedziemy turystycznie, stawiamy ptaszek przy Sightseeing, jeśli kogoś odwiedzamy, to ptaszek przy visiting friend.
Flight no: Numer lotu, jest na bilecie i powiedzą go zapewne przez głośniczek zaraz po rozdaniu nam karteczek.
Accompany size of family: Wpisujemy ile członków rodziny z nami leci
Countries visitet prior to entry to korea: Ilość krajów odwiedzonych podczas naszej podróży – lecimy bezpośrednio więc wpisujemy 0.
Adress in Korea: adres w korei – wpisujemy adres naszego hotelu, lub innego miejsca w którym się zatrzymamy, nie ma się co bawić w koreański alfabet jeśli nie potrafimy, wystarczy wpisać po angielsku np. nazwę hotelu i miasto.
Phone numer (mobile) : wpisujemy numer telefonu, oczywiście nie mamy koreańskiego numeru więc pozostaje nam wpisać albo nasz polski, albo numer do hotelu, albo do znajomego u którego się zatrzymamy.
Goods subject to declaration: Zakładając, że nie przewozimy żadnych rzeczy które wymagają deklaracji celnej, zaznaczamy wszędzie NO  i tyle 😊
Druga strona:
Zwykle nie wypełniamy jej w ogóle lub przy alcohol i cigaretss wpisujemy 0 – co oznacza, że nie przewozimy żadnego alkoholu ani papierosów wymagających deklaracji.

I tyle z wypełniania na razie, po przylocie, czeka nas jeszcze jedna karteczka, ale o tym później.

No więc, karteczki wypełnione, posiłki zjedzone, 9 godzin lotu za nami, kieszenie naładowane grześkami, samolot wylądował, trzeba się będzie zbierać i podbijać Koreę 😉.

Wychodzimy i podążamy za niebieskim znakiem Baggage Claim.
Troszkę trzeba się będzie przespacerować, ale zadanie ułatwią nam ruchome chodniczki, o takie:

Zanim dojdziemy do naszego bagażu czeka nas jeszcze kilka kroków.

Najpierw dochodzimy do brameczki z napisaem Quarantine, wygląda jakoś groźnie, ale bez obaw, po prostu przechodzimy.
Za brameczką kierujemy się znakami FOREIGN PASSPORT co oznacza po prostu obcy paszport, czeka nas kontrola celna, ale przed kontrolą musimy wypełnić ARRIVAL CARD, zwykle karty te otrzymywało się podczas lotu razem z deklaracjami celnymi, ale podczas mojego ostatniego lotu (wrzesień 2019), nikt nie dostał takiej deklaracji i trzeba je było sobie wziąć, ze stoliczka, który wyglądał tak:
i znajdował się przed bramkami kontroli celnej.

Na stoliczku znajdziemy karty w różnych językach, oczywiście nie ma co się spodziewać karty w języku polskim, więc bierzemy tę po angielsku (tutaj każdy członek rodziny powinien wypełnić swoją kartę oddzielnie).
Wypełniamy:

Family name: nasze nazwisko                       
Given name: imię/imiona     
Male Female – zaznaczamy czy jesteśmy mężczyzną czy kobietą 
Nationality: POLISH             
Date of birth: data urodzenia (rok, miesiąc, dzień)            
Occupation: i tu już radzę nie stawiać kreseczki, żeby nas nikt potem nie dopytywał, tylko napisać np. student, engineer, phisical worker etc.
Adress in Korea: Jak widać pozycja jest na czerwono, więc nie próbujemy jej pominąć i wpisujemy ładnie nasz adres, może być po angielsku np. Kimchee Guesthouse Myeongdong, Seul i numer telefonu.
Purpose of visit: cel wizyty – zaznaczamy tour czyli wycieczka lub visit jeśli kogoś odwiedzamy.
Signature: podpisujemy się.

Z tak wypełnioną kartą, możemy spokojnie ustawić się w kolejce wraz z innymi obcokrajowcami i czekać na swoją kolej do kontroli celnej. 
Podczas kontroli, dajemy celnikowi swój paszport wraz z wypełnioną kartą i postępujemy wg instrukcji na ekranie, trzeba będzie zeskanować paluszek i patrzyć się w kamerę. Nikt nie będzie do nas nic raczej mówił, bo Koreańczycy są w pełni świadomi naszej nieznajomości koreańskiego albo ewentualnej nieznajomości angielskiego więc nie ma się co stresować 😊.

Teraz zostało nam tylko odebrać bagaż i wyjść z lotniska!

Ale skąd wiedzieć gdzie będzie ten bagaż?

Po przejściu kontroli, przejdziemy na korytarz (taki balkonik) z którego zobaczymy karuzele z bagażami znajdujące się na piętrze niżej, jest ich bardzo dużo więc nie ma sensu sprawdzać każdej z osobna, kierujemy się do pierwszego lepszego ekranu i znajdujemy na nim swój lot i numer karuzeli, taki ekran wygląda tak:
Wystarczy znaleźć na nim logo LOT i numer naszego lotu i już wiemy, do którego sektora (od A do F) i której karuzeli (od 1 do 23) mamy się udać.
Czekamy aż pojawi się nasz bagaż, zabieramy go (sprawdzamy czy na pewno to nasz!!!) i udajemy się do wyjścia.

Podczas wychodzenia, czekają nas jeszcze jedne brameczki, gdzie musimy jedynie dać wypełnioną w samolocie deklarację celną pracownikowi, to miejsce wygląda tak:
I wychodzimy 😊
JESTEŚMY W KOREI!!!! Jeeeeej!


Jeśli coś z mojego opisu było nie jasne, zachęcam do zostawienia komentarza, na pewno odpowiem.
Ten post nie był zbyt ciekawy, ale mam nadzieje, że będzie on ułatwieniem i ograniczy stres związany z podróżą 😊.



czwartek, 28 marca 2019

Gangnam style – co noszą Koreanki [koreański styl] | Zakupy na Express Bus Terminal

Gangnam style – co noszą Koreanki [koreański styl] | Zakupy na Express Bus Terminal

Siemanko!



Poczuliście już pierwszy ciepły podmuch wiosennego wiatru? W Korei wiosna rozhulała się pełną parą, temperatury zaczęły przekraczać +10 stopni Celsjusza i pierwszy koreańscy śmiałkowie zdecydowali się na pożegnanie „tradycyjnego” koreańskiego zimowego stroju jakim jest czarny płaszcz do kostek ala śpiwór (zdjęcie poniżej) i zastąpienie go czymś lżejszym. Ja też podjęłam ten odważny krok, i niestety zorientowałam się, że moja garderoba w kwestii wiosny pozostawia wiele do życzenia, dlatego też wybrałam się na zakupy i pomyślałam, że będzie to świetna okazja na pokazanie Wam tego co nosi się w Korei.

Coś bez czego zima w Korei nie ma racji bytu [source: https://blog.naver.com/815712/221406624868 ]

Na zakupy postanowiłam udać się do miejsca którego nazwa za sprawą pewnej piosenki, znana jest na całym świece - Gangnam! 
Każdy, kto interesuje się Koreą, wie (a kto nie wie, to już mówię) że Gangnam jest dzielnicą Seulu, i to dzielnicą nie byle jaką bo jedną z najdroższych. Gangnam to królestwo operacji plastycznych i „ładnych ludzi”, wiele KPOPowych wytwórni ma tam swoje siedziby i ogólnie jest prestiż i bogactwo. 
Pomyślicie, że napadłam na bank, skoro na miejsce moich wiosennych zakupów wybrałam najdroższą Seulską dzielnice, ale nie tak prędko Drodzy Czytelnicy. W Gangnam a dokładnie Gangnam Bus Terminal, znajduje się jedno z najtańszych miejsc w którym znajdziemy wszystko co obecnie w Korei jest na czasie i to właśnie miejsce było przedmiotem mojego zakupowego zainteresowana (no bo kto lubi przepłacać). 
Oczywiście, niektóre rzeczy możemy znaleźć taniej w Internecie (to jakie ciekawe rzeczy na wiosnę można kupić „w koreańskich internatach” możecie zobaczyć w video Pyry w Korei (pozdrawiam) tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=Xb8zSPcMZao ), ale pomyślałam, że z punktu widzenia mojego Czytelnika, który prawdopodobnie chciałby odwiedzić Koreę turystycznie, taki post z zakupów na żywo, albo nazwijmy to – przewodnik po koreańskich stylach też się przyda.

Dlatego zaczynamy:

Gangnam Bus Terminal to nic innego jak wielki dworzec autobusowy a także stacja metra. Na tej właśnie stacji metra, pod ziemią (kierujcie się do wyjśćia nr 8-2) znajduje się miejsce w którym możemy tanio obkupić się we wszystko co obecnie w Korei jest na czasie – i mówiąc tanio mam na myśli polskie standardy czyli – bluzki za 15 zł, koszule, spódnice, bluzy za 30-40 zł, płaszcze za 60 – 100 zł… No mi się wydaje, że jest taniej niż na zwykłym polskim targu. I skoro już wspomniałam o targu to właśnie takie skojarzenia budzi to miejsce na pierwszy rzut oka… Bo wygląda jak bardzo długa i hala targowa. To jak wygląda mogę Wam zobrazować tylko takim biednym zdjęciem z instagrama, bo okazje się, że nie zrobiłam żadnego normalnego zdjęcia całości (no brawo).


Co ciekawe, mniejsze wersje tego podziemnego targowiska, możemy znaleźć w wielu stacjach metra w Korei i są one bardzo popularne, szczególnie wśród młodzieży, bo można tam znaleźć ładne ubrania, naprawdę tanio. Niestety, przez to, że popularne są one główne wśród młodych dziewczyn rozmiarówka (a raczej jej brak bo prawie wszystko jest w tak zwanym free size – czyli jednym rozmiarze) jest dopasowana do rozmiaru przeciętnej młodej Koreanki, który jest dość mały jak na polskie standardy. Ale, że ostatnio króluje moda na za duże ubrania, a w Korei to już całkiem wszyscy noszą wszystko za duże, to każdy ma szansę znaleźć tu coś dla siebie.

Skoro wspomniałam już o za dużych ubraniach, przejdźmy do tego co możemy znaleźć na takim koreańskim targowisku – i w sumie odpowiada to też temu co możemy znaleźć w korańskim zwykłym centrum handlowym (często w centrum handlowym będą to dokładnie te same ubrania tylko, że za znacznie wyższą cenę).

Mam wrażenie, że koreańskie „style” można zamknąć w czterech kategoriach (które Wam tu w skrócie przedstawię):

1.     Oversize – czyli za duże ubrania
Jak już wspomniałam, za duże ubrania królują na koreańskich ulicach i o ile Koreanki (a szczególnie te szczupłe) będą wyglądały w nich uroczo, to założone przez białego człowieka wyglądają już jakoś dziwnie, nie wiem czy to nasze kształty nie są odpowiednie do takich worków, czy co. Tak czy siak, takich dużych ubrań jest pełno wszędzie i jeżeli pójdziemy do biblioteki, parku albo do supermarketu to możemy być pewni że 80 procent spotkanych Koreanek będzie ubrane albo w wielki t-shirt i szerokie spodnie, albo w bluze do kolan + leginsy, albo w sukienkę na szelkach ew. spodnie ogrodniczki.


Te szelki to jest osobny wątek bo takie „ogrodniczkowe” sukienki i spodnie na szelkach są tutaj bardzo popularne i zwykle są noszone w ten sam sposób czyli biały obszerny t-shirt + ciemna duża sukienka/spodnie na szelkach.



2.     Kółko różańcowe – czyli ubierz się tak, żeby Twoja babcia się nie musiała wstydzić
Taki styl na aspirującą zakonnice to ubrania, w które Koreanki chętnie ubierają się na uczelnie lub do pracy. Przeważają tu głównie bluzki z okrągłymi kołnierzykami, mocno babciowe sweterki i spódnice za kolano. 


Oraz sukienki koniecznie z falbankami i koniecznie w jakiś kwiatowy wzorek. 


Te sukienki wiosną nosi się z długim płaszczem, tak żeby dół falbanki wystawał spod płaszcza, albo (i tutaj uwaga bo będzie szok) z pulowerkiem czyli takim sweterkowym bezrękawnikiem w serek! Nie, nie zmyśliłam tego… na dowód macie zdjęcie. 


3.    
KPOPowa nastolatka
To kategoria ubrań w których chce chodzić każda gimnazjalistka/licealistka, ale ubranej w to studentki albo kobiety pracującej już tak łatwo nie znajdziemy…
Królują tu krótkie spódniczki, zestawy spódniczka + kurtka w takim samym kolorze i dopasowane bluzki. I tu sprawa warta zaznaczenia, o ile spódniczki potrafią być tutaj naprawdę krótkie i będą odsłaniać dosłownie całe nogi, to już koszulek na ramiączkach albo dużych dekoltów tutaj nie znajdziemy. Taka ta koreańska kultura, że nie widzą niczego złego w świeceniu połową tyłka, ale ramion to odsłaniać nie chcą. Niestety ubrania w tej kategorii nie należą do ubrań oversize i mam wrażenie, że ich rozmiary są serio dopasowane pod kpopowe standardy, no w skrócie mówiąc te spódniczki to bym sobie mogła co najwyżej na nos wcisnąć…



4.     Artystka w średnim wieku
Jest to kategoria w którą ubiera się, ta mam wrażenie troszkę bardziej stylowa, część grupy kobiet w wieku 40+ w Korei. Jakoś mi się wydaje, że noszą się tak właśnie trochę artystyczne dusze, i sama bym się na parę rzeczy skusiła, ale no wiek jeszcze nie ten, poczekajmy. Charakterystyczną cechą tutaj są kolory – pastele i wszelkie odcienie niebieskiego, hafty… dużo haftów, bawełniane apaszki i  kapelusze. Ubrania tego typu nie należą do dopasowanych i tylko na nie patrząc można odnieść wrażenie, że są bardzo wygodne prawda?



5.     *Bonusowy styl* - Księżniczka w pidżamie
Powiedziałam na początku, że główne style będą cztery, ale ta kategoria to taki bonusik, bo nie widziałam, chyba nigdy na żywo osoby ubranej w takie ubrania, ale za to widziałam bardzo dużo sklepów które takie ubrania sprzedają. Na samym bus terminalu jest takich sklepów ze cztery i co ciekawe, ceny w nich są zdecydowanie wyższe niż w pozostałych sklepach (taka jedna sukieneczka to wydatek rzędu 300 zł). Ale są piękne, jakbym była księżniczką, to tak ubrana chodziłabym w weekendowe poranki po moim pałacu. Tutaj nie ma co się rozpisywać, popatrzcie tylko na te zdjęcia.





I to chyba wszystko, jak może zauważyliście opisałam tylko to w co ubierają się Koreanki a zupełnie pominęłam Koreańczyków, i stało się tak dlatego, że na tym wielkim targowisku, sklepów z męskimi ubraniami, było może ze cztery. Nie wiem czemu tak jest, wydaje mi się, że mężczyźni tutaj kupują wszystko w Internecie, a może mają jakieś osobne miejscówki o których nie wiem (?) dlatego Panowie wybaczcie, przewodnika po męskich stylach raczej nie będzie.

Nie wspomniałam jeszcze o dodatkach – na całym bus terminalu jest naprawdę sporo sklepów z torebkami i butami w bardzo przystępnych cenach, jednak odniosłam wrażenie, że jakość tych produktów jest o wiele gorsza niż jakość ubrań jakie możemy tutaj kupić. Na każdym stoisku z butami czy torebkami uderzy nas silny sztuczny zapach, taki sam jaki możemy poczuć w „chińskim centrum handlowym” w Polsce, dlatego myślę że na zakupy ubraniowe, mogę polecić to miejsce z pełną odpowiedzialnością, ale jeśli szukacie butów lub torebek, to lepiej poszukać czegoś dobrej jakości  w „prawdziwym” centrum handlowym.

To by było na tyle z mojego gangnam style. Dajcie znać w komentarzach jak podobają Wam się te koreańskie ubrania i w którym z opisanych stylów byście się odnalazły!
Papa 😊






środa, 27 lutego 2019

>>> Muminkowa kawiarnia w Seulu <<< nietypowe koreańskie kawiarnie

>>> Muminkowa kawiarnia w Seulu <<<   nietypowe koreańskie kawiarnie
Dzień dobry! 

Prawie cały luty mnie nie było za co bardzo przepraszam! W każdym poradniku blogera piszą, że najważniejsza w prowadzeniu bloga jest systematyczność a tu bach na samym początku blogowania od razu miesiąc przerwy… No dramat, ale to wszystko dlatego, że luty był dla mnie bardzo pracowity, bo – raz – zapisałam się na Korean Immigration and Integration Program i w każdą niedziele spędzam 8 godzin ucząc się koreańskiego (czy jest wśród moich czytelników, ktoś zainteresowany nauką koreańskiego? Bo nie wiem czy posty o takiej tematyce pisać, czy raczej nie?), a dwa – bo luty to okres ferii zimowych co dla każdego nauczyciela angielskiego (a bo ja nie mówiłam, że uczę angielskiego, bo nie ma przecież dalej na tym blogu strony o mnie… matko ile zaległości do nadrobienia!) wiąże się ze wzmożoną pracą – paradoksalnie bo przecież w ferie się powinno odpoczywać, ale nie w Korei… - rano pracowałam na tak zwanym English Camp – czyli takich feriach z angielskim i musze powiedzieć że była to póki co najlepsza praca mojego życia bo polegała na gadaniu z dziećmi trzy godziny po angielsku, żadnego pisania, gramatyki, sprawdzania klasówek. No a po południu miałam swoją normalną prace w szkole angielskiego. A w soboty miałam lekcje pokazowe, czyli nakłaniałam dzieci, żeby zapisały się do naszej szkoły… Sami widzicie troszkę roboty było, ale koniec tego jęczenia, trzeba wziąć się w garść i zacząć porządnie blogowac, przejdźmy więc do tematu dzisiejszego posta.

Dzisiejszy post będzie pierwszym postem z serii o nietypowych koreańskich kawiarniach.

Jeśli oglądacie czasem Galileo albo jakiś inny tego typu program, to pokazują tam często takie dziwne kawiarnie z Chin, Japonii, albo Korei. Z jakiegoś powodu w tych krajach ciekawych kawiarni jest dużo, może dlatego, że w ogóle kawiarni jest tu niesamowicie dużo i nie jest to związane ze szczególnym zamiłowaniem Azjatów do dobrej kawy (bo w domu i pracy wszyscy piją okropną przesłodzoną rozpuszczalną trzy w jednym), a raczej z ich zamiłowaniem do spędzania czasu poza domem). Czasami na jednej ulicy znajdziemy Starbucksa, ze trzy koreańskie sieciowe kawiarnie i kilka nie sieciowych w tym takich bardziej hipsterskich, do posiedzenia i takich gdzie kawa jest tylko na wynos… Jest w czym wybierać i dzięki takiej dużej konkurencji czasami jesteśmy w stanie wypić dobrą kawę naprawdę tanio – szczególnie w kawiarniach z kawą na wynos (mój rekord to 900 won za amerikano (serio dobre było, nie że lura)).

Ale! Nie miało być o taniej kawie tylko o ciekawych kawiarniach, dlatego na pierwszy ogień kawiarnia, która pewnie urzeknie każdego Polaka (szczególnie takiego, którego dzieciństwo przypadało na lata 90te) – kawiarnia muminkowa Moomin&Me!



Okazuje się, że Muminki  dotarły nawet do Azji, ale w sumie, ta muminkowa estetyka jest trochę taka, że jakbym nie wiedziała, że Muminki pochodzą z Finlandii to podejrzewałabym, że z Japonii. Muminki w Korei są bardzo popularne, w sklepach z kosmetykami często pojawiają się muminkowe serie, w sklepach papierniczych znajdziemy wszystkie przybory szkolne z muminkami, są też muminkowe skarpetki, kosmetyki, no wszystko. Pewnie dlatego powstała, też i kawiarnia. Jest to już druga muminkowa kawiarnia, pierwsza była bardziej efektowna, ale chyba przez to, że była położona w znacznie droższym miejscu została zamknięta ( ciekawostka: w Korei nowe kawiarnie otwierają się naprawdę często, a bankrutują jeszcze częściej, dlatego jeśli jedziecie do Korei i znaleźliście w internecie jakąś ekstra kawiarnie to sprawdźcie dokładnie czy jeszcze istnieje, bo ja ostatnio szłam do Hello Kitty cafe a okazało się, że zastałam jakąś dziwną restaurację ).

Przejdźmy w końcu do samej kawiarni. Kawiarnia Moomin&Me mieści się oczywiście w Seulu (stolyca). W Seulu znajdziemy naprawdę bardzo dużo ciekawych kawiarni więc jeśli ktoś przyjeżdża na dłuższą wycieczkę to może poświęcić cały dzień na wycieczkę po kawiarniach a i tak czasu mu zabraknie.

Żebyście mogli łatwo znaleźć kawiarnie, umieszczam mapkę:


Idąc raczej jej nie przeoczymy bo na budynku powieszony jest wielki baner z domem muminków. Kawiarnia mieści się na piętrze i jak widać na zdjęciu z zewnątrz rewelacji nie ma.



Wchodzimy do środka - jeszcze nie jesteśmy  w kawiarni a dopiero na klatce schodowej, ale od razu wita nas mapa doliny Muminków i mama Muminka z Panią Filifionką i jej dziećmi.
Wesoła gromadka przed wejściem
Mapa doliny muminków
Przez szybę możemy już dostrzec czekające na nas przy stolikach muminki, więc nawet jak idziemy samemu to nie będzie nam smutno bo kawiarni czeka na nas muminkowe towarzystwo.



Teraz pojawia się pytanie, co mamy w menu. Straszna ze mnie gapa i nie zrobiłam zdjęcia menu, ale możemy je znaleźć (nawet w wersji angielskiej) na stronie kawiarni: http://www.moomincafe.co.kr/moomin-me/menu-intro/dessert/en/ .
Z muminkowych specjałów są: gofry w kształcie muminków, ciasta, makaroniki z postaciami no i oczywiście kawa i inne napoje. Jeśli zamówimy jakieś latte to baristka powinna zapytać jaki wzorek chcemy mieć na naszej kawie – ja zamówiłam makaronika z Małą Mi i na kawie też mi zrobili Małą Mi (nikt mnie nie zapytał, a chciałam paszczaka ). Wyglądało to tak:



A tak piłam moją kawę - nie będę ukrywać, między mną a muminkiem zaiskrzyło.



W smaku szału nie było, ale po odwiedzeniu kilku tematycznych kawiarni, stwierdzam, że nigdy smakowo szału nie ma, chodzi przede wszystkim o to, żeby był szał na fotkach. Dlatego też w muminkowej kawiarni mamy kilka miejsc do zrobienia fajnych fotek, na przykład taką wielką piękną ścianę z muminkową ilustracją:



Mamy też sporą pluszową Bukę, Włóczykija a nawet Hatifnata!!! (przed chwilą wpisałam w google – długie białe coś  z muminków i wyszło mi, że to się nazywa Hatifnat :o  https://pl.wikipedia.org/wiki/Hatifnatowie ).


Buka


Hatifnat

Jak już pocykaliśmy fotki, to możemy jeszcze zapoatrzyć się w muminkowym sklepiku, ale wydaje mi się, że wybór nie jest jakiś wielki a ceny są mocno wygórowane, no ale jak ktoś jest muminkowym maniakiem to na pewno się na coś skusi).


I na koniec jeszcze pare zdjęć wnętrza. 





Jak Wam się podoba muminkowa kawiarnia? Wydaje mi się, żę jest warta odwiedzenia, przywołuje wspomnienia z dzieciństwa.

Taki kawiarniowy post to więcej zdjęć niż czytania i nie jestem pewna czy to Was moi czytelnicy ciekawi więc będę wdzięczna za odzew w komentarzach! 


To był pierwszy post z kawiarnianej serii, więc wybaczcie niedoróbki. W następnym poście pokaże Wam kawiarnie Kings Cross 9 ¾ czyli obowiązkowe miejsce do odwiedzenia dla każdego fana Harrego Pottera!
Dziękuję za uwagę 😉