czwartek, 24 stycznia 2019

Biblioteki w Korei Południowej

Biblioteki w Korei Południowej

Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądają biblioteki w Korei Południowej?

Pewnie nie, ale jakbyście się kiedyś zastanawiali to ja Wam tu wszystko powiem. Dzisiejszy post będzie o tym jak wyglądają biblioteki w Korei, co może nas w nich zaskoczyć i o tym czego uczą się tam Koreańczycy.


Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Korei i mój mąż, a wtedy jeszcze mój chłopak zaproponował mi w niedziele pójście do biblioteki, to nie byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona, no bo raz, że w niedziele, a dwa że co za nuda. Ale gdy tylko przekroczyłam próg biblioteki to mocno się zdziwiłam...

Zacznijmy od tego, że większość bibliotek w Korei czynna jest cały tydzień, również w weekendy. W dni powszednie zwykle biblioteki otwarte są od 7 do 23 lub 24, a w soboty i niedziele trochę krócej (moja biblioteka otwarta jest do 21). Zazwyczaj dwa dni w miesiącu biblioteka jest zamknięta i są to przeważnie jakieś dwa poniedziałki no i oczywiście wszystkie święta. Zastanawiacie się pewnie kto normalny poszedłby do biblioteki w niedzielne popołudnie (też się zastanawiałam, a teraz sama chodzę), ale serio niedziela godzina 16 a tu pełne obłożenie i wszyscy siedzą i się uczą! Najciekawsze jest to, że przychodzą tu ludzie w każdym wieku, od 7 do co najmniej 70 lat. 

No ale, co w takiej bibliotece jest, że ludzie tu tak przychodzą?

Przede wszystkim dużo miejsca do nauki, na każdym piętrze mojej biblioteki (a jest tych pięter trzy), znajduje się naprawdę spora czytelnia i to nie taka z popisanymi stolikami i niewygodnymi krzesłami jaką pamiętam np. z Politechniki Śląskiej, ale całkiem profesjonalna, większość biurek ma lampkę i gniazdko elektryczne oraz naprawdę wygodne krzesełko. Wydaje mi się, że w naszych bibliotekach, szczególnie tych mniejszych, tak nie jest. No bo nie zaznaczyłam, moja biblioteka mimo, że ma 3 piętra i ogromną ilość miejsca do nauki, nie należy wcale do dużych bibliotek, nie jest to też biblioteka miejska, a zwykła osiedlowa. Dla zobrazowania Wam czym się tak zachwycam, kilka zdjęć:





Ciekawe jest to, że w koreańskich bibliotekach, mimo że książek jest naprawdę masa i są to w dużej mierze nowe książki w naprawdę super stanie (jakbym umiała ten ich dziwny język na przyzwoitym poziomie to nic tylko bym czytała), to nikt tu się nimi za bardzo nie przejmuje i wszyscy przychodzą z własnymi książkami/komputerami i czegoś się uczą.

Jeśli jednak ktoś chce wypożyczyć książkę, to czeka go w pełni zautomatyzowany system (nie ma pani która przybija pieczątkę z datą zwrotu). Żeby wypożyczyć książkę idziemy do jednej ze stojących przy wyjściu maszyn, skanujemy swoją kartę biblioteczną, kładziemy książki (wszystkie na raz) na półeczce która zaopatrzona jest w jakiś zupełnie nie zrozumiały dla mnie skaner i po kilku sekundach okazuje się, że właśnie wypożyczyliśmy książki, nawet nie trzeba skanować kodów kreskowych, no magia. 


A jakby tego było mało, jeśli już wypożyczyliśmy książki to możemy je sobie jeszcze wysterylizować  w takim ładnym sterylizatorze. 


Chociaż sama z tego nie korzystałam, bo kartę biblioteczną mam od niedawna i zawsze sterylizator jest zajęty jak już znajdę jakąś książkę (z obrazkami), którą chce wypożyczyć.

A propos karty bibliotecznej to obcokrajowcy  też mogą założyć taką kartę, ale tylko pod warunkiem, że przebywają w Korei na wizie innej niż turystyczna i mają Alien Registration Card, ale nawet jeśli jesteście w Korei turystycznie to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do biblioteki wejść i tam posiedzieć, karta biblioteczna potrzebna jest tylko do wypożyczania książek. Inaczej ma się sprawa z bibliotekami uniwersyteckimi bo tam bez legitymacji studenckiej nie wejdziemy – a szkoda bo niektóre są naprawdę super.

Co jeszcze znajdziemy w koreańskiej bibliotece??

W większości bibliotek na pewno znajdziemy miejsce w którym można zrobić sobie przerwę od nauki i spokojnie zjeść. 


Zwykle w bibliotece jedzenia nie kupimy, ale możemy przynieść sobie prowiant z domu i włożyć do czegoś co przypomina lodówkę ale jest podgrzewaczem do jedzenia i służy do tego, żeby włożony tam o 7 rano obiadek o 12 był dalej ciepły i pyszny. Ja nie korzystam bo rzadko zdarza mi się siedzieć w bibliotece dłużej niż 5 godzin, ale niektórzy, szczególnie osoby przygotowujące się do jakiś egzaminów, przychodzą do biblioteki o 7 rano z trzema gotowymi pojemniczkami i mają tam śniadanie, obiad i kolacje. Niezły kosmos nie?

No ale nie samym jedzeniem człowiek żyje, szczególnie gdy się uczy i tak w bibliotekach zwykle jest również kawiarnia. 


W Suwon w większości bibliotek znajdziemy kawiarnie „babciową”. Czemu babciową? Bo pracują tam same babcie ewentualnie dziadkowie. 
Uważam, że jest to naprawdę świetna idea, bo starsze osoby nie dość, że mogą w ten sposób dorobić do emerytury to mają też kontakt z ludźmi, są aktywne i na pewno ciekawie im się tam pracuje, a przychodząc do takiej kawiarni też jakoś cieplej na sercu niż idąc do jakiegoś zwykłego starbucksa (no i jest też znacznie taniej).


Co jeszcze ciekawego?

W każdej czytelni biblioteki panuje bezwzględna cisza, są nawet informacje, żeby nie używać myszek do komputera tylko touchpadów, bo klikanie jest za głośne na panujące tu standardy. Co ciekawe, na korytarzach też jest cicho a jak ktoś głośno rozmawia, to zaraz przychodzi pracownik biblioteki i ucisza, jeśli ktoś jednak musi np. porozmawiać przez telefon to może to zrobić na tarasie na dachu (którego Wam nie pokaże bo zima i zamknęli), albo w takiej oto budce. Czyż nie urocza?


Aha, w wielu bibliotekach jest też strefa relaksu z wygodnymi fotelami i jeśli przyjdziemy po południu to nie ma opcji, żebyśmy nie zobaczyli jak ktoś tam śpi, czasami nawet chrapie (i przy tym chrapaniu to chyba zasada ciszy nie obowiązuje, bo nigdy nie widziałam, żeby ktoś tego chrapiącego delikwenta budził, albo chociaż przewracał na drugi bok 😆).


Chyba już wszystkie atrakcje opisałam więc przejdźmy teraz do tego jak i czego uczą się Koreańczycy w bibliotekach. 

Na początku trzeba zaznaczyć, że znaczna część osób uczy się od rana do wieczora, są to zwykle osoby które przygotowują się do egzaminów. Poznałam kiedyś w bibliotece chłopaka (zobaczył białą twarz i chciał poćwiczyć angielski to zagadał), który powiedział mi, że przychodzi codziennie o 7 a wychodzi o 23 i tak od 2 lat, bo przygotowuje się do egzamin na policjanta, w sumie już rok minął od tamtego czasu a on dalej w bibliotece, więc chyba egzamin znowu nie pyknął… Takich osób w bibliotekach znajdziemy naprawdę sporo, część uczy się do egzaminu na urzędnika państwowego, część na policjanta, niektórzy do matury a niektórzy rzucili swoją starą prace i postanowili znaleźć nową więc uczą się do certyfikatów np. z angielskiego. 
Jak tak patrzę na to czego ludzie się uczą, to angielski to w ogóle obiekt nauki 90 procent osób tutaj – bo potrzebny jest i do egzaminu na urzędnika państwowego i do egzaminu na policjanta i do matury… I tak od 7 do 23 słówka i gramatyka, aż głowa boli na samą myśl i wydaje mi się, że to nawet, że nie zdrowo tak kuć, ale nie mnie oceniać, jak lubią to się uczą. 
Ostatnio moja znajoma określiła uczących się w bibliotece Koreańczyków jako zombie z kolorowymi notatkami i w sumie serio można czasami odnieść takie wrażenie i co do zombie (no bo jak się siedzi cały dzień nad książką to wieczorem przypomina się zombie) i co do notatek. 
Notatki to tu mają naprawdę piękne, ja nie wiem jak oni to robią...Właśnie siedzę w bibliotece i widzę jak dziewczyna od 40 minut sobie notuje, nie to czego się nauczyła, ale to czego się będzie uczyć – taki plan nauki, wygląda to mniej więcej jak tutaj:  

Więc ja się w sumie nie dziwie, że siedzą tu cały dzień, mi samo napisanie takiego planu zajęło by z 7 godzin plus dwie drzemki.

A właśnie drzemki… tak jak już napisałam w strefie relaksu zawsze ktoś śpi, ale też prawie zawsze znajdziemy kogoś kto śpi przy biurku, z książką w roli poduszki… albo specjalną poduszką, bo wiecie,  że ktoś już wynalazł specjalne poduszki do spania na biurku?



I w sumie tak sobie myślę, że już żadne ciekawostki biblioteczne nie przychodzą mi do głowy to może też się zdrzemnę? 

Jak Wam się podoba koreańska biblioteka? Chodzilibyście? 

środa, 9 stycznia 2019

Przepis na kimchi

Przepis na kimchi


Dzień dobry!

Przychodzę do Was dzisiaj z przepisem na kimchi!

Kimchi chyba nie trzeba już nikomu przedstawiać, słyszałam ze w ostatnim czasie bardzo zyskało na popularności i zaczęło się nawet pojawiać w marketach. Kimchi jest uważane za jedna z najzdrowszych potraw na świecie, zawiera mnóstwo witamin a dzięki procesowi kiszenia jest bogate w bakterie kwasu mlekowego, które pomagają nam wzmacniać odporność i wspierają procesy trawienne. Właściwie nazywanie kimchi potrawa jest trochę mylące, ponieważ kimchi nigdy nie podaje się samego, lecz jako jedną  z wielu przystawek na koreańskim stole. Z kimchi można zrobić również zupę lub usmażyć z mięsem lub dodać do smażonego ryżu, przepisy na takie dania na pewno w przyszłości pojawia się na blogu. Jeśli gotujemy po polsku i nie chce nam się wydziwiać z ryżem to nie mamy się, czym martwic, bo kimchi sprawdzi się tez świetnie, jako sałatka w typowo polskich daniach (radze spróbować ze schabowym i ziemniaczkami, nie pożałujecie).

Kimchi z mojego przepisu nie wychodzi bardzo ostre i brak w nim rybnych składników (oprócz sosu rybnego, który możemy zastąpić sojowym), więc nie ma się, czego bać, możecie od razu robić hurtowe ilości, bo jest pyszne.

W Korei zwykle przygotowuje się kimchi raz w roku, jesienią, wtedy rodziny zwykle zbierają się u kogoś, kto mieszka na wsi i wszyscy nacierają cale główki kapusty pasta z ostrej papryki, a potem dzielą to miedzy członków rodziny i jedzą cały rok. Takie kimchi z całych główek kapusty jest trochę trudniejsze w przygotowaniu niż to, które zaraz wam przedstawię i moim zdaniem tez mniej smaczne, (bo bardziej suche). Wiec na początek nie ma sobie, co nim głowy zawracać...

Kimchi jest koreańskim wynalazkiem, wiec silą się rzeczy cześć produktów potrzebnych do jego przygotowania będzie koreańskich, wiec już wam wszystko mowie:

Papryka gochugaru jest to składnik nie do pominięcia – z tego, co wiem nie jest to składnik dostępny w pierwszym lepszym markecie, ale mimo wszystko nie możemy zastąpić go np. zwykła papryka mielona prymat czy czymś podobnym, bo smak i struktura będą zupełnie inne. Na szczęście z pomocą przychodzi nam Internet gdzie gochugaru do wyboru do koloru (znaczy no każde jest czerwone, hece) Polecam zajrzeć na allegro (https://allegro.pl/listing?string=gochugaru&order=m&bmatch=baseline-n-dict-sup-1-4-1212 ) albo poszukać w koreańskich sklepach internetowych. Oczywiście, jeśli mieszkacie w dużym mieście i macie gdzieś koreański sklep to tam również gochugaru na pewno znajdziecie.

Sos rybny
Sos rybny to słony sos podobny do sojowego, jednak o specyficznym lekko rybnym aromacie. Nie byłam pewna czy znajdziemy go w Polsce, ale google mi tu podpowiada ze jest nawet w tesco https://ezakupy.tesco.pl/groceries/pl-PL/products/2003120352777
Jeśli na sama myśl o sosie rybnym czujemy dziwne mrowienie w brzuchu i odstrasza nas to od zrobienia własnego kimchi, możemy zastąpić sos rybny sosem sojowym, smak będzie troszkę inny, ale tez będzie dobre. Pamiętajmy tylko żeby wybierać dobrej, jakości sos sojowy, który nie ma w składzie glutaminianu sodu i innych cudów, bo w kimchi chodzi o to ze ma być zdrowe.

Koreańska gruszka
Koreańskie gruszki nie są obowiązkowym składnikiem kimchi, bez nich też wyjdzie, jednak radziłabym nie rezygnować z owoców w ogóle tylko dodać polskie gruszki lub jabłka.
Koreańskie gruszki, możecie zobaczyć na zdjęciu wszystkich składników poniżej są bardzo słodkie i soczyste, ale tez dużo mniej aromatyczne niż nasze gruszki, niewiele w nich gruszkowego smaku, raczej smakują jak cukier w z woda.  Myślę że, jeżeli użyjemy polskich gruszek to kimchi wyjdzie naprawdę dobre, ale jeśli gruszek nie mamy to spokojnie możemy dodać jabłka.

Koreańska rzodkiew
Koreańska rzodkiew rożni się od polskiej tym ze jest zdecydowanie mniej ostra. Możemy jednak dodać polską rzodkiew, ale najpierw lepiej sprawdzić czy jest bardzo „piekąca”, jeśli tak to radze nie dodawać jej dużo, bo może nam zdominować smak kimchi. Przez rzodkiew zapach naszego kimchi może być tez trochę ciężki do zniesienia, wiec, jeśli nie lubimy rzodkwi lub jej zapach nas drażni to możemy pominąć ten składnik.

Wszystko już chyba wyjaśnione więc do dzieła:

KIMCHI

Składniki:


  • 3 główki kapusty pekińskiej (spore główki, jak najmniej obrane z wierzchnich liści)
  • ¾ szklanki soli
  • ¾ szklanki papryki gochugaru (lub więcej, jeśli lubicie ostre)
  • ¼ szklanki mąki ryżowej
  • 1 łyżka cukru
  • 1 szklanka wody
  • ½ szklanki sosu rybnego
  • 3 duże cebule
  • 1 główka czosnku
  • 2 gruszki (lub jabłka)
  • ½ białej rzodkwi
  • UWAGA UWAGA EDIT 30.11.2020 -> okazuje się, że zapomniałam w tym przepisie o imbirze :) niektórym to odpowiada, bo nie wszyscy lubią imbir, ale niektórym brakuje czegoś w smaku, więc dopisuje - kawałek imbiru (taki około 5 cm)
Narzędzia:
blender, duuża miska do mieszania.

Czas przygotowania:
2 h (w tym 1,5h leżakowania kapusty)

Przygotowanie:

Kapustę pekińską kroimy na prostokątne kawałki, nie za duże żeby wygodnie się je potem jadło. Około 2-3 cm. Tak jak na zdjęciu, nie kroimy tylko miękkich części liści tak jak to się robi przy surówkach, ale całość prawie do samej podstawy.


Następnie pokrojoną kapustę wrzucamy do zimnej wody i zostawiamy na 5 minut. Po tym czasie wyjmujemy kawałki z wody i przekładamy do miski, solimy i mieszamy. Najlepiej robić to warstwami, trochę kapusty, łyżka lub dwie soli, mieszamy i następna warstwa. Na trzy spore główki kapusty powinniśmy zużyć około ¾ szklanki soli. Nie ma się co martwić, że soli jest strasznie dużo, bo będziemy płukać kapustę jeszcze raz.


Taką zasoloną kapustę zostawiamy na półtorej godziny. W tym czasie od czasu do czasu mieszamy kapustę (jeszcze mi się nie zdarzyło żebym o tym mieszaniu pamiętała).

Nasza kapusta leżakuje, więc mamy czas na zrobienie sosu, który sprawi, że kimchi będzie kimchi a nie tylko kiszoną kapustą.

Pierwszy krok to przygotowanie bardzo prostego kleiku ryżowego:

Do rondelka lub na patelnie wlewamy jedną szklankę wody, dodajemy ¼ szklanki mąki ryżowej i łyżkę cukru i mieszamy. Następnie cały czas mieszając podgrzewamy wszystko aż zacznie się gotować, powinno wyglądać jak budyń. Tak przygotowany kleik zostawiamy do wystygnięcia.


Teraz czas na bazę sosu:

Cebule kroimy na ćwiartki. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę (bo inaczej może nam się ładnie nie zblendować). EDIT 30.11.2020 -> imbir obieramy i siekamy drobno


Cebule, czosnek, paprykę gochugaru, imbir i sos rybny (lub jeśli bardzo nie chcemy rybnego, to sojowy) umieszczamy w blenderze (jeśli mamy blender kielichowy, jeśli ręczny to składniki umieszczamy w misce i blendujemy).


Powstanie nam czerwona pasta.  


Następnie kroimy gruszki i rzodkiew w cienkie paski – jeśli macie tarkę do warzyw która pozwala na tarcie w paski to możecie użyć, będzie szybciej. 


Pokrojone składniki oraz kleik ryżowy dodajemy do sosu i mieszamy.



Wracamy do kapusty:

Minęło półtorej godziny i nasza kapusta puściła sok i  wygląda jakby opadła z sił – i bardzo dobrze, o to nam chodziło.  Taką kapustę należy teraz dokładnie wypłukać, żeby pozbyć się nadmiaru soli.


Kapustę płuczemy dokładnie i odcedzamy. Następnie, tak jak przy soleniu, bierzemy trochę kapusty,  kilka łyżek sosu i dokładnie mieszamy, tą czynność powtarzamy aż zużyjemy całą kapustę i sos. Jeśli sosu zostało to po prostu zalewamy nim kapustę.


No i co? Mamy kimchi! Kimchi przekładamy do pojemników, lub słoików i zostawiamy w temperaturze pokojowej na dobę, żeby zaczęło fermentować, po tej dobie nasze kimchi powinno być już dobre do jedzenia.


Pojemniki wstawiamy do lodówki i tam kimchi może już sobie stać i stać aż je całe zjemy (jeśli zostawiamy w temperaturze pokojowej to szybko zrobi się za kwaśne i niedobre). Jeśli nie mamy w lodówce miejsca ale mamy chłodną spiżarnie to tam też kimchi może trochę postać.


No i to tyle. Powodzenia w robieniu kimchi i smacznego!!



środa, 2 stycznia 2019

Sylwester i Nowy Rok w Korei Południowej

Sylwester i Nowy Rok w Korei Południowej

Dzień dobry w Nowym Roku! Wiecie że 2019 to rok świni? 


Ale nie o tym, nie o tym ;) będzie o obchodach Nowego Roku i Sylwestra w Korei Południowej. W sumie żadna ze mnie wielka znawczyni, bo Nowy Rok spędziłam w Korei po raz pierwszy więc tak Wam tylko lekko opowiem jak to wygląda. 

Zacznijmy od Sylwestra - w Sylwester w Korei to tak jak w Polsce, normalny dzień pracy, oczywiście nie nazywa się Sylwester, a tak naprawdę to w ogóle nie ma jakiejś specjalnej nazwy, ot ostatni dzień roku. Obchodzi się go jednak zdecydowanie inaczej niż w Polsce. Szczerze mówiąc to wczoraj byłam w szoku, bo w żadnej telewizji nie leciało nic na kształt naszego sylwestra z Dwójką, ale przede wszystkim zdziwiło mnie to że w okolicy nikt nie robił tzw domówki - a przynajmniej nie było słychać. Restauracje, kawiarnie i supermarkety wszystko było otwarte normalnie, czasami kawiarnie są otwarte do 1 w nocy i ludzie tam siedzą i albo się uczą albo udają, że się uczą (o tym z resztą na pewno będzie notka w przyszłości) i tak było też wczoraj. No dla mnie trochę szok.

Jednak w sumie pamiętam, jak oglądałam w Polsce w sylwestra wiadomości to tam zawsze pokazywane były obchody z całego świata i Korea też była, więc o co chodzi...? Chodzi o to, że takie narodowe, albo chociaż miastowe a nawet dzielnicowe obchody też są ale nikt się w nie tak nie wczuwa jak w Europie. W Seulu co roku nadejście Nowego Roku celebruje się tak samo - przez uderzanie w wielki dzwon - 보신각 (bosingak), który znajduje się w centrum Seulu. Dzwon ten był kiedyś używany do poinformowania o otwarciu i zamknięciu bram miasta, potem jako coś na kształt alarmu przeciwpożarowego, a teraz uderza się w niego tylko w Nowy Rok. Niestety nie wybrałam się, żeby to zobaczyć, ponieważ tłumy jakie się tam zbierają są niesamowite (wiadomo – Korea – mało miejsca i dużo ludzi), ale z tego co widziałam w telewizji oraz z relacji mojego męża wynika, że nic w tym specjalnego.

보신각 - czyli wielki dzwon w Seulu
Inne miasta a nawet poszczególne ich dzielnice też mają swoje obchody, w niektórych miastach są fajerwerki, w niektórych są też koncerty, ale nie jest to takie bardzo spektakularne, wydaje mi się, że znacznie mniej spektakularne niż u nas.

Nowy Rok natomiast to zupełnie inna sprawa. Zacznijmy od tego, że w Korei nie obchodzi się tylko jednego Nowego Roku, ale obchodzi się również Księżycowy Nowy Rok czyli Sollal i właśnie to święto jest celebrowane zdecydowanie bardziej niż  normalny Nowy Rok – ale to również temat na następną notkę i pojawi się ona w okolicy Księżycowego Nowego Roku czyli za miesiąc.
W Polsce Nowy Rok jaki znam to zwykle spanie do co najmniej 10tej a potem cało dzienne lenistwo i dogorywanie po sylwestrowej zabawie, tutaj, niektórzy oczywiście na pewno też tak robią, ale część osób celebruje Nowy Rok w zupełnie inny sposób – poprzez podziwianie wschodu słońca. Tak też zrobiłam w tym roku ja. Wydaje mi się to całkiem fajną tradycją, zamiast hucznie żegnać stary rok po prostu pięknie wita się Nowy, bo przecież, wschód słońca to całkiem piękna sprawa. Taki nowo roczny wschód słońca najlepiej jest obserwować nad morzem, np. w Busan – i patrząc na zdjęcia to połowa kraju wpada na taki pomysł, no bo patrzcie tylko tutaj:

Wschód słońca w Busan

Jak nic polowa kraju…

My wybraliśmy się na pobliskie wybrzeże zachodnie więc nie wiem na jakie niesamowite widoki liczyliśmy, ale mimo wszystko tłumy też były spore i co za tym idzie oglądanie wschodu słońca poprzedziło stanie w niesamowitych korkach, w pewnym momencie myśleliśmy, że będziemy zmuszeni z auta podziwiać ten wschód… Wyjechaliśmy o 5:30 a dojechaliśmy na 8:30 i w czasie tych trzech godzin przejechaliśmy aż 90 km.
Wschód słońca wyglądał tak:

Pierwszy wschód słońca w 2019 roku na zachodnim wybrzeżu

Po takim wschodzie słońca i staniu w korkach w drodze powrotnej koniecznie trzeba zjeść tradycyjną koreańską noworoczną zupę czyli 떡국. Jest to zupa której głównym składnikiem jest (dok) czyli ciastka ryżowe, a raczej kluski ryżowe (bo ani to słodkie...). Zupa ta zwykle smakuje jak woda z gotowania ryżu i ogólnie zwykle bardzo jej nie lubiłam, ale odkryłam przepis z którego wyszła pyszna i tym przepisem też na 100% się podzielę w okolicy księżycowego Nowego Roku (no ładnie, w jednej notce obiecałam już trzy następne…). Zupa wygląda tak:
떡국 - noworoczna zupa


No i to by było chyba na tyle. 

Szczęśliwego Nowego Roku! 새해 복 많이 받으세요!